Spacer po okolicy

Wyszłam z domu. Wszelkich ludzi omijałam szerokim łukiem. Spacer po okolicznych podwórkach. Pod czujnymi oczami staruszek z okien. Jakbym miała psa, to byłby chociaż pretekst, no, ale psa nie mam, a czułam, że już nie wytrzymam siedząc w tych dusznych murach. Raz na tyle dni chyba spacer się należy...? 

A na dworze tak pięknie się zrobiło! Z okien mieszkania widziałam już wcześniej kwitnące forsycje, a po wyjściu okazało się, że kwitnie i więcej roślin. Oczywiście drzewa jeszcze bezlistne, ale na krzaczkach już jest zielono.



A ten co tak mruży oczko?...







Szczęśliwie uporałam się z masą zadań jakie zlecili ze szkoły. Dużo tego było, ale jakimś cudem się udało. Jeszcze nie dostałam żadnych nowych poleceń, więc póki co mam chwilę oddechu. Zostały mi tylko do dokończenia szkice na plastykę (studium stóp ołówkiem i formy kontrastowe farbami), a na koniec jeszcze jedna większa praca malarska. Temat - przenikanie. Już mam pewien pomysł...

Komentarze